
KAMIENNA GÓRA. Złamanie dyscypliny finansów publicznych zarzuca szefom miejskich placówek oświatowych szef wałbrzyskiego ZUS. Okazuje się, że od stycznia ratusz nie opłaca składek ZUS pracownikom miejskiej oświaty. Zdaje się, że Janusz Chodasewicz, postanowił skorzystać z modelu, który stosował w swojej firmie, nim został burmistrzem. Składki, których nie odprowadzał do ZUS, spłaca do dziś.
Szefowie miejskich jednostek oświatowych przecierali oczy ze zdziwienia, kiedy jeden po drugim zaczęli dostawać pisma z ZUS. Dyrektor wałbrzyskiego oddziału Zakładu informuje w nich, że doszło do naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Od stycznia do kwietnia ZUS nie otrzymał bowiem składek, które ratusz winien był płacić co miesiąc. W przypadku różnych palcówek, w zależności od liczby zatrudnionych osób, chodzi o kwoty od kilkuset tysięcy w górę, plus odsetki.
– Z ZUS-ami od lat był problem, jeszcze za burmistrza Krzysztofa Świątka. Były płacone z opóźnieniem, ale nigdy nie było mowy o takich kwotach, tak długich okresach braku wpłat, o pismach tej treści – mówi jeden z szefów miejskiej placówki oświatowej (personalia do wiadomości ID). – My dostajemy takie pisma z ZUS, choć to nie my fizycznie płacimy te składki. To robi ratusz. Przekazujemy pisma do biura obsługi sługi placówek oświatowych.
– To jest i śmieszne, i straszne, że człowiek, który był radnym, był redaktorem, wyrzucał Świątkowi, że nie płaci na czas zobowiązań, teraz będąc burmistrzem, doprowadza do takiej sytuacji. Nie próbuje tego problemu rozwiązać, ale go wręcz eskaluje – mówi inny z dyrektorów (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). – ZUS to jedno, my mamy ciągle problemy z rachunkami za energię. Turon wciąż przysyła nam wezwania do zapłaty, bo miasto nie opłaca faktur.
Poważne zarzuty ZUS o naruszenie dyscypliny finansów publicznych i sam fakt wystąpienia tak dużych zaległości w płatnościach składek, nie będzie miał – jak się zdaje – dobrego wpływu na obraz wiarygodności finansowej miasta. Takiej oceny banki dokonują każdorazowo, gdy samorząd ubiega się o pożyczkę, kredyt czy emisję obligacji.
Przypomnijmy, że ratusz za zgoda razy ma się teraz starać o emisję ponad bo miliona złotych w obligacjach komunalnych. Czy nieopłacony ZUS będzie tu przeszkodą?
O sprawę zapytaliśmy burmistrza podczas jego briefingu prasowego, który zwołał na wtorek 13 czerwca, chcąc pochwalić się swoimi nowymi pomysłami na inwestycje drogowe. W ocenie sternika, wszystko jest pod kontrolą.
– Jeżeli chodzi o ZUS, jesteśmy na bieżąco, jesteśmy dogadani –twierdzi Janusz Chodasewicz. – Zgodnie z ustawą covidową prozmawialiśmy spłaty tych należności.
– Panie burmistrzu, chyba nie do końca, bo pisma od ZUS są z 1 czerwca – dopytywaliśmy. – Uważa pan, że sytuacja finansowa naszego miasta jest świetna, tymczasem nie płaci pan ZUS-ów pracownikom oświaty.
– Rozmawiamy z ZUS o dalszych spłatach – odparł burmistrz. – Samorządy dostają teraz mniej pieniędzy z tytułu podatków. Pani nie rozumie, że kwestia inwestycji i wydatków bieżących to dwie różne sprawy. Naprawdę, my nad tym panujemy. Podobnie jak inne miasta czekamy na dofinansowanie od rządu z tytułu wyrównania podatków PIT i CIT. Przez ostatnie miesiące dostawaliśmy o kilkaset tysięcy złotych mniej z tego tytułu. Stąd powstały te zaległości. I to naprawdę nietrudno zrozumieć, jeżeli chce się zrozumieć. A jeżeli chce się przyczepiać do tego, że coś tam jest nieopłacone, to nie róbmy nic. Zróbmy nową konferencję o tych sprawa, a dziś rozmawiajmy o inwestycjach – oświadczył ojciec miasta.
EK
Felieton
Byle pamiętali
Załóżmy, że jest człowiek, który prowadzi firmę. Niespecjalnie mu idzie, więc ogranicza koszty, zwłaszcza te wymagalne, choć bieżące też lekceważy. Równia pochyła. Zwieńczeniem może być tylko plajta. Efektem są długi. Zakłada nową firmę, medialną, jest guru, przewodnikiem, ale nadal nie płaci, swoją nieudolność rekompensuje poniżaniem pracowników. Ma jednak plan – fotel. Kolejną firmę zostawia z długami. Nic to, pojawiła się szansa na to, by się odkuć. Perspektywa bycia burmistrzem, to szansa na sukces i pieniądze. Może kolejni ludzie mnie lubią? Jak nie, to bez znaczenia. Zanim mnie polubią – rządzę – to moja domena. Jak nie polubią, mają niefart. Nieistotne zadłużenie na pokolenia – tylko Ja, Ja, Ja – to jest przekaz: zrobiłem, wykonałem, pozyskałem, zdobyłem, veni vidi vici, rzec by można. Teraz ja tu rozdaję karty, reszta nie zasługuje na reprezentowanie mieszkańców. Tylko Ja.
Żeby przetrwać i zapisać się w pamięci, trzeba coś po sobie zostawić. Kogo obchodzi, że długi? Się spłacą. Po mnie choćby potop, byle mnie pamiętali.
Doprawdy?! Pan reprezentuje mieszkańców? Kogo? Tych, którzy zamknęli działalność, zlikwidowali firmy, pracowników, którzy pracują za granicą? Kogo, poza sobą Pan reprezentuje? Seniorów? Sam nim jestem, ale wiem, że trzeba wspierać młodych i przedsiębiorców – zwłaszcza małych i średnich. Pan tego nigdy nie zrozumie. Końskie okulary nie pozwalają na szerokie spojrzenie. To miasto starzeje się i umiera. Pan jest niechlubnym architektem tej równi pochyłej. Ale nie uda się Panu pochować tego miasta. Młodzi kroczą, Panie burmistrzu.
Całkiem niedawno pewien przedsiębiorca zadał mi pytanie, w założeniu retoryczne: „Pan nie lubi burmistrza?”. Wprost przeciwnie,d odpowiedziałem, dostarcza tak wiele tematów do gazety, że nie sposób go nie lubić. Szkoda, że niewiele perspektywicznych. Żeby zarządzać, trzeba z ludźmi rozmawiać, przekonywać, negocjować – to są obce Panu umiejętności. Pan preferuje krzyk, poniżanie i brak kontaktu. Ja!
Z każdej przemowy ludzkie życie zapamiętują początek i koniec – takie proste i oczywiste. Pan będzie kojarzony z zalewem i domem pogrzebowym.
Leszek Krzemiński
Tekst ukazał się w drukowanym ID (23/2023).