_temat_dnia,  Aktualności,  Kamienna Góra,  Regionalne

Przyszła do mnie polityka

Z Wiktorem Królem, byłym wieloletnim prezesem szpitala powiatowego w Kamiennej Górze oraz prezesem Dolnośląskiego Centrum Rehabilitacji w Kamiennej Górze rozmawia Emilia Krzemińska.

– Po co miesza się pan w nasze sprawy, skoro jest pan z Wałbrzycha?
– Muszę panią zaskoczyć, od kilku lat nie mieszkam w Wałbrzychu. Wydaje mi się, że pani pytanie dotyka słów kierowanych pod moim adresem podczas ostatniej sesji rady powiatu. Straszenie mieszkańców opowieściami, że jestem z Wałbrzycha, nie jest dla mnie nowością. W wyborach na burmistrza Kamiennej Góry w 2014 r. przeszedłem do II tury, zostawiając za sobą Jarosława Gęborysa, Małgorzatę Krzyszkowską, Tadeusza Rycharskiego i Janusza Chodasewicza. Mój konkurent w II turze w kampanii również straszył mieszkańców, że jestem z Wałbrzycha. Tymczasem dostałem 46 proc. głosów mieszkańców, prowadząc własną kampanię, za własne pieniądze. Wie pani, ja tu zostawiłem serce przez te kilkanaście lat i spotkałem tutaj mnóstwo cudownych ludzi. Być może na wiosnę 2024 roku zdecyduję o ponownym moim starcie. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

– Interesuje się pan polityką?
– Nie interesowałem się nigdy wielką polityką. Nigdy nie należałem do żadnej partii, ale oczywiście spełniałem mój obywatelski obowiązek i głosowałem w każdych wyborach. Przez 16 lat zarządzania przeze mnie szpitalami kamiennogórskimi zarówno władza w Polsce, jak i powiecie zmieniała się. Moim zadaniem nie było politykowanie tylko prowadzenie spraw szpitali. Oczywiście, przez te lata podczas różnych okazji i uroczystości jak na przykład otwarcie bloku operacyjnego czy ukończenie remontu wszystkich oddziałów zapraszałem lokalnych polityków wszelkich frakcji, dając im możliwość wypowiedzi.

– Jak pan ocenia współpracę z politykami? Zdarzały się spięcia?
– Wychodzę z założenia, że politycy – ani samorządowi, ani ci na szczeblu krajowym – nie są od ręcznego sterowania poszczególnymi placówkami. Myślę, że są od tworzenia prawa i konkretnych warunków społecznych. W związku z tą moja filozofią, nie przypominam sobie do 2016 roku żadnych niekomfortowych prób wpływania na moje decyzje chociaż nie można ukrywać, że pewne tendencje do nacisków politycy zawsze mają. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to niemiła sprawa z przychodnią Eskulap z 2012 roku.
Pierwszy zwiastun problemów pojawił się tuż po moim powołaniu na prezesa DCR w czerwcu 2016 r. Przypomnę, że wtedy już rządził PiS. Zarządy województwa dolnośląskiego i powiatu kamiennogórskiego zgodziły się, żebym przez miesiąc łączył funkcje szefa PCZ i szefa DCR jednocześnie. W tym czasie niemal wszystkie instytucje w województwie, włącznie z prokuraturą, zostały zasypane anonimami rzekomo od pracowników broniących odwołanej prezes DCR. Jak się później okazało, anonimy pisała jedna osoba. Nikt z pracowników podpisać tego nie chciał. Pisma te szły również do wszystkich polityków na Dolnym Śląsku. Na szczęście te anonimy zostały zignorowane, chociaż niestety był wyjątek. Oczywiście, nie wiem, jakiej treści pisma trafiały wtedy do wiceminister edukacji Marzeny Machałek, przedstawicielki Prawa i Sprawiedliwości. Jej reakcja była dla mnie zdumiewająca. Napisała pismo w obronie odwołanej prezes do właściciela szpitala, co było jednoznaczne z tym, że występuje przeciwko mnie, nowemu prezesowi DCR.

Zrobiła to, wiedząc, że w ciągu 12 lat zarządzania szpitalem powiatowym m.in. dwukrotnie otrzymaliśmy tytuł Diamenty Forbesa. Wiceminister uzyskała odpowiedź, że odwołanie i powołanie nowego prezesa DCR to wyłączna kompetencja zarządu województwa dolnośląskiego. Przyczyną tego odwołania była pogarszająca się sytuacja finansowa placówki. A w szpitalu mieliśmy obraz degrengolady rodem z „Prawa Parkinsona”. Myślę, że aktualność tej książki z roku na rok tylko wzrasta. Ani ówczesnej szefowej, ani jej dyrektorowi zajmującemu się sprawami technicznymi nie przeszkadzało, że tysiące pacjentów wchodzących do budynku reumatologii i rehabilitacji widziało na drzwiach kartkę z napisem „Uwaga! Niebezpieczeństwo uduszenia!”, „Urządzenie pod ciśnieniem!”, „Niskie temperatury!”. Za tymi zamkniętymi drzwiami kryła się… ogólnodostępna z każdej innej strony palarnia z setkami porozrzucanych petów. Natomiast niewybaczalnym skandalem były stare napisy z treściami faszystowskimi łącznie ze swastyką na budynku szpitala.
Z byłą panią prezes rozstałem się, wręczając jej zwolnienie dyscyplinarne za łamanie praw pracowniczych. Domagała się odszkodowania na kilkaset tysięcy złotych. Sąd całkowicie potwierdził moje stanowisko, że doszło do łamania praw pracowniczych. W uzasadnieniu wyroku pierwszej instancji stwierdził rażące niedbalstwo w zakresie zakupu aparatu dla szpitala za ponad milion złotych. Nie wiem, czemu wiceminister edukacji Marzena Machałek broniła byłej prezes. Przychodzi mi jedynie do głowy, że to ja byłem powodem jej zaangażowania, ale może lepiej, żeby politycy nie zajmowali się ręcznym sterowaniem placówkami.

– Pana nie broniła w 2019 r.?
– Nie mogłem na to liczyć. Do Kamiennej Góry przyszła wielka polityka. Było to 18 marca, kiedy u starosty Jarosława Gęborysa pojawili się senator z ramienia PiS Rafał Ślusarz, według mojej wiedzy niezwiązany z ziemią kamiennogórską, wicemarszałek województwa dolnośląskiego z ramienia PiS Marcin Krzyżanowski, odpowiedzialny za służbę zdrowia i oczywiście wiceminister edukacji Marzena Machałek. Zostałem zaskoczony wizytą senatora i wicemarszałka, którzy zjawili się w DCR. Opowiedziałem im o fatalnym błędzie starosty Gęborysa, który nie godził się na połączenie szpitala powiatowego i DCR. Oprowadziłem ich po szpitalu. Poprosiłem, żeby wybrali dowolną salę i zapytali o opinie pacjentów. Opinie były tak zadowalające, że aż zażartowałem, że to wygląda jak ustawka, więc trzeba zmienić salę. Rozmawiali też z lekarzem kardiologiem w innym budynku, który powiedział im, że w DCR zaczyna się prawdziwy rozwój medycyny. Rozmawiał z kolegą po fachu senatorem, który również jest lekarzem, o niedawno zakupionym ergospirometrze, który jest fantastycznym narzędziem diagnostycznym. Niestety wizyta senatora i wicemarszałka miała swój początek w starostwie, u Jarosława Gęborysa. Ten przekazał obu panom, że ma bardzo duże zastrzeżenia do współpracy DCR ze szpitalem powiatowym. Starosta poinformował gości także o rzekomych nieprawidłowościach w zakresie nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Odpowiedziałem, że problem jest, ale innej natury – to szpital powiatowy nie chce z nami współpracować. Zbiegiem okoliczności jakiś czas wcześniej przyniesiono mi opinię o szpitalu powiatowym PCZ z Google’a. Był to pacjent lub pacjentka podający swoje personalia, które sprawdziliśmy i się zgadzały. Opisał jak zachorował i nie otrzymał pomocy w szpitalu powiatowym i skierowali go do nas, bo pewnie nie mieli lekarza w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej. Trafił jednak do nas do DCR i był pod wrażeniem opieki naszego personelu. Prawdziwy chichot losu. Z tą opinią senator Ślusarz i wicemarszałek Krzyżanowski ode mnie wyszli. Zaraz potem rozmawiałem z pracownikami, ze związkami zawodowymi o rzekomym braku naszej współpracy ze szpitalem powiatu. Nikt nie potwierdził, by taki problem występował. To były po prostu brednie. W kolejnym tygodniu dowiedziałem się, że przewodniczący rady nadzorczej w DCR otrzymał telefon z województwa, że trzeba zwołać radę nadzorczą, a na posiedzeniu pojawi się sprawa odwołania i powołania nowego prezesa. Widać, jak bardzo owocna była wizyta 18 marca w Kamiennej Górze tak znamienitych gości z Prawa i Sprawiedliwości. Kandydujący dziś na posła z ramienia PiS Jarosław Gęborys pozbył się prezesa DCR. Kiedy do gry wchodzi wielka polityka, przestają się liczyć rzeczy ważne dla ludzi i ich bezpieczeństwa. Przestaje się liczyć rozwój.

– Znowu nikt pana nie bronił?
– Przeciwnie. Stała się rzecz niebywała, pracownicy DCR postanowili, że nie pozwolą, by ich prezes został odwołany. Dosłownie „Murem za Królem!” stanęła zdecydowana większość załogi, która w ciągu dwóch dni podpisała się imieniem i nazwiskiem pod protestem w mojej obronie. Transparenty z napisem jak wyżej czy „Zostawcie naszego prezesa!” zawisły na murach szpitala. Pikieta była odpowiedzią na brak rezultatu wizyty delegacji pracowników DCR, która z podpisaną petycją pojechała do marszałka Cezarego Przybylskiego (Bezpartyjni Samorządowcy) szukać ratunku. Przyjął ich wtedy wicemarszałek Marcin Krzyżanowski. Pracownicy tłumaczyli, że sprawa wygląda zupełnie inaczej niż przedstawia to starosta Gęborys, że zależy im, bym został, bo szpital się rozwija. Ale wtedy suwerena już nikt nie słuchał, jego głos został zupełnie zlekceważony.

 

 

 

 

 

 

 

– Kto pana zastąpił w fotelu prezesa DCR?
– Bezpartyjni Samorządowcy i PiS znaleźli mojego następcę w osobie Artura Mazura magistra teologii, wtedy nauczyciela religii w Zespole Szkół Rzemiosła Artystycznego w Jeleniej Górze. W 2008 roku Artur Mazur był wiceburmistrzem Lubomierza, gdzie mieszkańcy zorganizowali referendum w celu odwołania władz miasta. W oficjalnym piśmie podali, że jedną z przyczyn referendum jest postępowanie pana Mazura. Było to jedno z nielicznych skutecznych referendów odwołujących władzę w kraju.
Te fakty musiały być znane Bezpartyjnym Samorządowcom, jak również odpowiedzialnemu za służbę zdrowia na Dolnym Śląsku wicemarszałkowi Krzyżanowskiemu. Potem w sądzie pod przysięgą stwierdził, że Artur Mazur nie ma doświadczenia w zarządzaniu ani szpitalem, ani innym podmiotem leczniczym, nie ma doświadczenia w spółkach prawa handlowego. Jeśli myśli pani, że w Polsce wykształcenie i doświadczenie coś znaczą, jest pani w błędzie. To musi być bardzo gorszące dla młodego pokolenia, które wierzy, że nauką i ciężką pracą, a nie kolesiostwem można osiągnąć sukces.
Na efekty pracy nowego szefa DCR nie trzeba było długo czekać: likwidacja słynnego na cały kraj oddziału reumatologicznego i pozbawienie ludzi 4 programów lekowych. Starosta Gęborys od 2019 roku publicznie rozpacza, że nie ma lekarzy i dlatego trzeba zamykać oddziały, a w DCR doszło do odwrotnej sytuacji – zlikwidowano oddział z powodu… nadmiaru lekarzy. W dalszej kolejności z DCR znikają również: rehabilitacja ambulatoryjna i niezwykle ważna rehabilitacja domowa. Ta ostatnia gwarantowała pacjentom np. po udarach czy złamaniach darmową w ramach NFZ, rehabilitację w domach, pod okiem lekarza! Znika też ZOL, który z II piętra rehabilitacji na koniec kwietnia 2019 r. mieliśmy przenieść na parter do innego budynku, tego z usuniętą już swastyką. Pensjonariusze ZOL mogliby tam korzystać z pobytu na świeżym powietrzu – wszyscy: i ci chodzący, i ci o kulach czy chodzikach, jak również leżący. Nowy prezes nie kontynuował tego zadania. Przeciwnie w 2021 r. ZOL został zamknięty. Dopiero w tym roku za wielki sukces odtrąbiono utworzenie nowego ZOL-u w szpitalu powiatowym. To kuriozum.
Cdn.
Dalszą część rozmowy z Wiktorem Królem, m.in. o sytuacji kamiennogórskiego szpitala powiatowego, pandemii, bataliach sądowych, opublikujemy w kolejnym wydaniu drukowanego ID – 12 października, jak również na id-24.pl.

 

Dodaj komentarz

Korzystając poniższego formularza możesz dodać komentarz.

5 × = 30