
We wtorek 24 września około godziny 17.00 tuż przy boisku „jedynki” 28-letni pijany mężczyzna zaatakował 9-latka. Najpierw gonił dziecko, a potem przewrócił na ziemię. – Dusił tego chłopca. Świadkowie ledwo zdołali go odciągnąć – mówi kobieta, która widziała zdarzenie i sama była atakowana przez napastnika.
Dzięki błyskawicznej i skutecznej akcji przypadkowych przechodniów chłopczyk nie odniósł poważnych obrażeń fizycznych. – Trauma zostanie jednak na długo – przyznaje jego mama. – Szczególnie, że policja nie zatrzymała agresora. Powiedzieli nam, że nie ma do tego podstaw. Ten człowiek jest na wolności.
Zaatakowany chłopiec, jego rodzice, a także świadkowie zdarzenia boją się ujawniać swój wizerunek i personalia w mediach. Po tym, co zdarzyło się we wtorek, długo nie odzyskają spokoju.
W biały dzień
9-latek wrócił ze szkoły po 15.00. Odwiedził mamę w pracy, potem poszedł na dodatkowe lekcje niemieckiego.
– Była 16.50, kiedy znowu wpadł do mnie do pracy i po kilku minutach poszedł do domu – mówi matka.
Przy wejściu nasz boisko „jedynki” chłopczyk wyjmował z plecaka bułkę, kiedy zaczął do niego krzyczeć młody mężczyzna – widzieli to świadkowie. Bredził, że 9-latek mu coś ukradł. Dziecko było zdezorientowane, chciało iść w swoją stronę. Mężczyzna zaczął je gonić. 9-latek wołał pomocy.
– Chłopiec uciekał, gdy ten facet powalił go na ziemię i zaczął dusić – mówi świadek zdarzenia. – Podbiegłem do niego i próbowałem spokojnie nakłonić do puszczenia dziecka, wyjaśnienia sprawy. Nie reagował na moje słowa. Był w jakimś szale, z ust toczyła mu się piana.
– Usłyszeliśmy krzyki – mówi mężczyzna, który był akurat na spacerze z partnerką i 17-miesięczną córeczką. – Zobaczyliśmy leżącego na ulicy mężczyznę, który dusił dziecko. Chłopiec już nie krzyczał. Krzyczały jednak jego oczy. Wciąż je widzę.
Podczas, gdy pierwszy ze świadków wzywał policję, drugiemu z przechodniów udało się oswobodzić 9-latka z rąk napastnika. Chłopcu schronienia udzielili ludzie prowadzący obok kebab.
Agresor wciąż był niespokojny. Zaatakował kobietę, niemal przewracając ją na wózek z 17-miesięczną dziewczynką. Podczas szamotaniny wywrócił się, uderzając o chodnik głową i stracił przytomność.
Trauma po raz drugi
Na miejsce przyjechała policja i karetka pogotowia. Lekarz zbadał chłopczyka – na szczęście nie odniósł poważnych obrażeń fizycznych.
Policjanci przebadali napastnika na obecność alkoholu. Miał 2,32 promila w wydychanym powietrzu. Medycy przewieźli go karetką do szpitala.
– Zjawiłam się na miejscu zaraz po tym, jak dostałam telefon, że moje dziecko ktoś pobił – mówi matka 9-latka. – Syn był przerażony, brudny. Zabrałam go do domu, by mógł się przebrać i umyć. Zaraz potem mieliśmy zamiar pojechać do szpitala, zrobić obdukcję.
Gdy dotarli do domu, zadzwonił do nich jeden ze świadków. Przekazał, że policja prosi ją o przyjazd na komendę.
– Mówił, że policjanci potrzebują moich zeznań, by mogli zatrzymać napastnika, który zaatakował mojego synka – mówi nasza Czytelniczka.
– Pojechaliśmy więc te zeznania złożyć, a zaraz potem udaliśmy się do szpitala.
W Powiatowym Centrum Zdrowia czekali na izbie przyjęć aż zejdzie do nich lekarz, kiedy otworzyły się drzwi jednego z gabinetów, a zza nich wyszedł… napastnik.
– Dziecko wpadło w panię, zdrętwiało z przerażenia. Zdołało mi tylko wyszeptać, że to on – mówi matka poszkodowanego chłopca. – Okazało się, że oprawca mojego dziecka jest w szpitalu bez asysty policji i po zaopatrzeniu przez medyków wychodzi do domu!
Więcej o tym w aktualnym ID – w kioskach!
1 komentarz
Damian
i o to obraz kamiennogorskiej policji