Aktualności,  Kamienna Góra,  Regionalne

Idzie zima, węgla nie ma

POWIAT KAMIENNOGÓRSKI/REGION. W kamiennogórskim składzie opału ludzie stoją od 2.00-3.00 w nocy w kolejce z nadzieją, że uda im się kupić węgiel. – Kiedy zobaczyłam tych starszych biednych ludzi, rozpłakałam się – mówi szefowa składu. – Dwadzieścia lat prowadzę ten biznes. Czegoś takiego nie widziałam nigdy.
Na składach węgla jest jak na lekarstwo, do tego w horrendalnej cenie. Mieszkańcy kombinują, jak przetrwać tegoroczną jesień i zimę, by nie zamarznąć.

W składzie opału w Krzeszowie w tej chwili jest tylko miał kolumbijski w niewielkiej ilości. Za tonę trzeba zapłacić 2 700 zł.
– To dużo. Ludzie nie kupują tego póki co, licząc, że dostaną węgiel polski. Od czasu do czasu mamy dostawę importowanego właśnie. Jest drogi, bo kosztuje 3 000-3 300 za tonę – mówi Jakub Piestrzyński ze składu opału w Krzeszowie. – Z węglem jest po prostu źle. Nie mamy dostaw, węgla nie ma.

Kolejka za czarnym złotem
W kamiennogórskim składzie opału dostawa przychodzi raz lub dwa razy w miesiącu. Ludzie w nocy ustawiają się w kolejce, by kupić choć tonę opału i nie zamarznąć w zimie.
– Rozpłakałam się, kiedy tych biednych starszych ludzi zobaczyłam w tej kolejce pod bramą – mówi Renata Płońska, szefowa kamiennogórskiego składu opału. – Dwadzieścia lat prowadzę ten biznes. Takiego czegoś jak teraz nie było nigdy. Ludzie kupowali węgiel, kiedy chcieli, ile chcieli.
Teraz, gdy pojawiły się kolejki, choć skład w Kamiennej Górze nie prowadzi zapisów, jedna osoba może kupić do trzech ton węgla. – tak, by wystarczyła dla wszystkich zainteresowanych w ogonku pod bramą.
Węgiel jest głównie z Kolumbii lub Indonezji. Tego z Polski nie widać póki co na horyzoncie. Za tonę kolumbijskiego trzeba dać 3 300 zł.

Składy znikają
Duży skład węgla Maximus w Wałbrzychu na początku września zakończył swoją działalność.
– Nasz „wspaniały” rząd doprowadził do sytuacji, że nie mam dostępu do polskiego węgla, a wy możecie go kupić jedynie przez internet. Dostępny opał z importu nie spełni waszych oczekiwań, zwłaszcza, że jego cena waha się od ok. 3 000 zł za tonę, a jakość pozostawia wiele do życzenia – napisał właściciel składu na firmowym Facebooku Maximusa. – (…) Walczyłem, ile mogłem. Życzę ciepłej zimy.
Swoją działalność zakończył także skład opału w Świebodzicach.
– My również zamknęliśmy skład, po 32 latach działania na rynku – napisał właściciel składu Wiga w swoich social mediach. – Nie złamała nas pandemia, PiS dał radę. Gratuluję wyborcom. 3 000 zł starczy akurat na sporo grubych swetrów.

Po węgiel do Czech
Ratunkiem dla mieszkańców naszego regionu, którzy nie mogą kupić węgla lub zwyczajnie nie stać ich na ten zakup, są czeskie składy opału
Węgiel od naszych południowych sąsiadów cieszy się ogromną popularnością wśród Polaków. Czesi z Nachodu potwierdzają, że klientów z Polski mają wielu. Węgiel jest tańszy, bo to mniej kaloryczny węgiel brunatny. Za tonę trzeba dać 5 500 koron, czyli około 1 000 zł.
Jednak i w Czechach węgiel brunatny przestaje być łatwo dostępny, a składy przy granicy zaczynają świecić pustkami. Na brunatne złoto, jak mówią Czesi, trzeba będzie poczekać – być może około miesiąca. Zalecają zapisy.

Głodno, chłodno i toksycznie
Co ciekawe, w jedenastu polskich województwach – w tym na Dolnym Śląsku – obowiązuje zakaz palenia węglem brunatnym. To chyba jednak już bez znaczenia. Tej zimy – jak zarządził prezes PiS Jarosław Kaczyński – Polacy mają palić, czym się da (dodał jedynie, że nie oponami – przyp. red.), a władza centralna zniosła normy jakości dla paliw stałych.
W mediach społecznościowych mieszkańcy już handlują starymi meblami, drzwiami, odpadami po remontach i szmatami – wszystkim tym, co da się spalić w piecu i ogrzać mieszkanie.
Z trwogą przyglądają się temu strażacy.
– Spodziewam się, że tej zimy będziemy mieli ręce pełne pracy, będziemy często wyjeżdżali do płonących kominów – mówi bryg. Karol Leszczyński, oficer prasowy PSP w Kamiennej Górze. – Spalane w piecach śmieci są nie tylko bardzo toksyczne, ale powodują niedrożność kanałów dymowych – przypomina strażak.
Wrzucone do palenisk plastiki, szmaty, meble oblepiają kominy od środka. Nie spalają się do końca, przez co zalegają w przewodach kominowych aż w końcu w nich płoną. Wszystko wskazuje jednak na to, że w wielu domach tej zimy silniejsza będzie potrzeba ogrzania się, niż lęk przed pożarem.
EK
FOTO: Rzadki widok w dzisiejszych czasach – kupka węgla. Wielu po nocach stoi w kolejce, by taką kupić
Tekst ukazał się w drukowanym ID (37/2022)

Dodaj komentarz

Korzystając poniższego formularza możesz dodać komentarz.

9 × = 63