_temat_dnia,  Aktualności,  Kamienna Góra,  Regionalne

Burmistrzu, dlaczego się nas wstydzisz?

KAMIENNA GÓRA. Władza nam odleciała. Na rok przed wyborami w nader jaskrawy sposób pokazuje, że ma mieszkańców za nic, a nawet się ich wstydzi. Czy kamiennogórzanie potrzebni są tylko wtedy, gdy trzeba wrzucić kartę do urny wyborczej i zapłacić podatki? Piastujący najwyższe urzędy w środowisku polityki najniższego szczebla zdaje się zapomnieli, kto jest sponsorem głównym „ich imprezy” i że w pałacu przy Grunwaldzkim są na służbie, a nie na tronie.

Nic nie zapowiadało wizerunkowego blamażu kamiennogórskiej władzy aż do weekendu 8-10 lipca.

Oficjalnie po kryjomu
Lont, nie po raz pierwszy zresztą, odpalił sam ojciec miasta, publikując na swoim Facebooku zdjęcia i krótki wpis o tym, jak „oficjalnie” otworzył wyremontowane Centrum Kultury. Na kilku fotografiach widać, jak nasz „Pierwszy” z delegatami miast partnerskich z Czech i Niemiec, a także przewodniczącą rady miasta Violettą Majak tną czerwoną wstęgę przepasającą pusty korytarz CK. Na innych zdjęciach pojawia się jeszcze zastępca przewodniczącej rady Jerzy Basta (prezydium wszędzie w „dwupaku”, co wzbudza już uśmiech mieszkańców miasta i powiatu), wybrani dyrektorzy miejskich jednostek i Ryszard Kotowicz ze stowarzyszenia Maszkaron (przez mieszkańców Kamiennej Góry nazywany już „wiceburmistrzem”). Nie ma kamiennogórzan, nie ma radnych, nie ma mediów, nie ma rajców i burmistrza poprzedniej kadencji. „Oficjalne” otwarcie miało charakter uroczysty, lecz tajny. Za zamkniętymi drzwiami były muzyczne występy, burmistrz wręczał gościom z zagranicy statuetki (przy niemal pustej widowni!). Władza wygląda na zadowoloną z siebie i bawi się świetnie, zapominając zupełnie za czyje się bawi, popełniając wizerunkowe i polityczne seppuku. Zupełnie nie czuje tej żenady radna Danuta Kurnyta, która niezłomnie klaszcze pod wszystkim postami Chodasewicza, jakby miała wprawę u Rubika.
– Burmistrzu, miał pan też zaszczyt gościć się za kasę podatników na „Zalewie Muzyki”, również mając mieszkańców/podatników w miejscu, gdzie plecy swą szlachetną nazwę tracą. Kamienna Góra folwarkiem Chodasewicza? – pyta w komentarzu na Facebooku ojca miasta Honorata Makaś-Gąsior, nie doczekując odpowiedzi.

Burmistrz: – To dyplomacja
Sternik w rozmowie ze mną wyjaśnia, że CK jest otwarte dla mieszkańców od jesieni ubiegłego roku i kamiennogórzanie doskonale o tym wiedzą.
– Otwarcie w ten weekend to była dyplomacja. Już rok temu zapraszaliśmy naszych partnerów z zagranicy na otwarcie CK, ale plany pokrzyżował covid – mówi Janusz Chodasewicz. – Zależało mi szczególnie na zacieśnieniu współpracy z Trutnovem, który jest naszym partnerem od 25 lat, a nasze kontakty ostatnimi czasy nieco się rozluźniły. Potrzebujemy partnerów transgranicznych, m.in. po to, by wspólnie móc ubiegać się o unijne środki. Zależy mi również na wymianie młodzieży.
Sternik Kamiennej Góry i jego przyboczni zorganizowali więc niezapomnianą wizytę gościom. Załatwili im nocleg w Zachęcie, ale Kamiennej Góry delegaci zobaczyli niewiele (zalew i CK – przyp. red.). Najęty busik przez kilka dni woził ich przez Miedziankę, po Świeradów-Zdrój, a nawet Gorce, gdzie w hotelu Magdalenka Niemcy, Czesi i nasza świta postanowili zjeść obiad. W naszym mieście – jak mówi burmistrz – w żadnym z lokali nie było wystarczająco miejsca, by pomieścić 18-20 osób.
– Większość naszych gości już wcześniej była w Kamiennej Górze, a jedna z pań aż osiem razy – mówi ojciec miasta. – Nie było sensu znowu pokazywać im tego samego.
Na wszelki wypadek z rynku jednak zniknął kibel (przeczytacie o nim na str. 2.), a przy zarośniętych skwerach na ostatnią chwilę pojawiły się nowe tabliczki z nazwami miast partnerskich. Strach pomyśleć, gdyby goście zbłądzili, dotarli na pl. Wolności i zobaczyliby prawdziwe oblicze tej ziemi. A to byłby wstyd.
Nie wiadomo, ile kosztowała podatnika wizyta zagranicznych gości w naszym mieście. Jak poinformował burmistrz, wydział promocji jeszcze tego nie policzył.

Kultura w ścieku
W sobotę 9 lipca wielka impreza nad wodą: II edycja Zalewu Kultury – Muzyka Świata przygotowywana przez naszego światowego impresario, dyrektora CK Piotra Oskwarka. Na zalewie scena, na niej najpierw Marcin Kydryński, potem saksofonista Krzysztof Kurnyta, Mili Morena, a wieczorem światowy artysta Miroca Paris (chyba w życiu nie widział pod sceną takiej garstki ludzi!). Na plaży tłumek mieszkańców miasta i okolic oraz grupki przyjezdnych z Polski. Trzy smutne, niemal puste kramy i leżaki, w których szczególnie trudno było szukać pociechy, kiedy zaczęło lać.
Deszczem nie przejmowała się elita – burmistrz, jego rzecznik, dyrektorzy niektórych jednostek i goście z zagranicy mieli do dyspozycji obszerny namiot ustawiony na górce nad plażą. W nim czekały kolacja i piwo. Przed namiotem ustawiono krzesełka. Widok z nich zapewne był wspaniały, a co najważniejsze niczym nie zmącony, bo władza zadbała, by szczelnie odgrodzić się od „pospólstwa” metalowymi barierami. Spokoju prominentów i widowni pilnowała wynajęta ochrona.
Burmistrz nie jest tak krytyczny, uważa imprezę za udaną. Za kiepską frekwencję wini pogodę. Nie czuje niesmaku po cyrku z namiotem VIP-owskim.
– Przecież zawsze tak było – mówi krótko. – Na Dniach Kamiennej Góry tego nie będzie. Tu chcieliśmy ugościć delegacje z zagranicy, stąd namiot, a w nim kolacja – tłumaczy.

Tymczasem ściernisko
Na II edycję Zalewu Kultury z kasy miasta popłynęły pieniądze. Ile? Nie dowiemy się do czasu, gdy ratuszowy prawnik sprawdzi umowę, jaką CK zawarło z artystami. Została ona skonstruowana w taki sposób, że ujawnienie szczegółów o finansach mogłoby narazić miasto na sądowy proces.
Niezwykle miło było zobaczyć i posłuchać w sobotę artystów, w tym gwiazdy światowego formatu. To było przyjemne dla ucha doświadczenie. Z tej imprezy nasz impresario mógł jednak wykrzesać więcej. Kto wie, może nawet stworzyć podwaliny pod coroczny ogólnopolski festiwal na miarę bolkowskiego Castle Party? Tymczasem „Zalew Kultury – Muzyka Świata” w swej tegorocznej oprawie sięgnął raczej dna niż wyżyn kultury. Zabrakło odpowiedniej promocji imprezy w kraju, a także otoczki. I nie mam tu na myśli typowo jarmarcznych dmuchanych zamków i waty cukrowej. W ich miejsce można było pomyśleć o podeście do tańców, oświetlonym kolorowymi lampkami czy kramach z lokalnymi produktami promującymi Kamienną Górę i powiat, a także np. stolikach pod parasolami, przy których goście mogliby skryć się przed deszczem. Dość podpowiedzi, mam „dwie klasy i komunię”, a ratusz wydział promocji i Piotra Impresario Oskwarka – nie śmiałabym się z nimi mierzyć. Poza tym, co miesiąc pobierają sowite wynagrodzenia ufundowane przez kamiennogórskich podatników – niech kombinują. Pamiętam jednak, jak wskakując na stołek szefa CK Piotr Oskwarek zapowiadał: „Przyjechałem tu pomóc. A czy będę w stanie, czy Kamienna Góra będzie gotowa, czas pokaże”.
Dyrektor CK jest nieuchwytny. Nie odbiera telefonów, brak jego komentarza.
Pora, by powiedzieć sobie pewne rzeczy wprost: Panie Oskwarek, Kamienna Góra nie jest gotowa na to, co Pan jej oferuje. Nie potrzebuje też Pańskiej pomocy. Jak się zdaje, to nasze miasto stało się swego czasu ratunkiem dla Pana. Do roboty za nasze pieniądze Pan tu przyjechał. Czekamy efektów! Drugi rok…

Pogarda
– Trudno o efekty, kiedy działasz w trzecim sektorze, przygotowujesz 2-dniowy festiwal charytatywny, idziesz w styczniu do CK, czekasz wsparcia, a słyszysz od dyrektora: „Jak się ktoś na czymś nie zna, to lepiej niech się za to nie zabiera. Po co wam wielkie gwiazdy? Weźcie sobie tych lokalnych grajków, co grają co roku. Oni zagrają do wszystkiego” – cytują, co usłyszeli Joanna Ochmańska i Michał Tabak ze Stowarzyszenia Lepsze Dziś. Kierowana przez nich organizacja non-profit w czerwcu z powodzeniem zorganizowała festiwal nad zalewem. Zagrali na nim nasi lokalni artyści oraz raper Zbuku i legendarna grupa Turbo. Bawili się młodsi i starsi. Każdy znalazł coś dla siebie.
Aśka i Michał nie prosili w styczniu naszego impresario o cuda. Chcieli, żeby – jako wybitny znawca tematu o szerokich znajomościach i możliwościach – nagłośnił ich imprezę.
– Oświadczył, że ten sprzęt nagłośnieniowy ma, ale… nie może go wynieść poza CK. Cały czas powtarzał, że nam się nic nie uda, a kierownik wydziału promocji Natalia Mataczyńska z aprobatą kiwała głową – wspomina para działaczy społecznych. – Po wyjściu z CK w 40 minut na telefon załatwiliśmy profesjonalne nagłośnienie dla naszych gwiazd. Kosztowało to 8 500 zł. Zapłacił za to urząd miasta. Te pieniądze mogły jednak zostać wydane inaczej, lepiej, gdyby tylko miejska instytucja kultury zechciała nas wesprzeć przy nagłośnieniu.
Aśka i Michał dziwią się, że ojciec miasta pozwala, by ludzie spoza Kamiennej Góry, których zatrudnił, w tak pogardliwy sposób mówili i zachowywali się wobec nas, mieszkańców.
– Przy organizacji naszej imprezy mogliśmy liczyć na ogromną pomoc MCKF i burmistrza. Momentami aż się dziwiłam, że tak cierpliwie znoszą nasze pytania, prośby, że zawsze służą pomocą – mówi Aśka. – Czy burmistrz naprawdę nie widzi, że w CK nie ma miejsca dla kamiennogórzan, dla naszych kapel, że nie grają tam, bo nikt ich nie chce, bo są nazywani „grajkami”? Czy burmistrz nie rozumie, że w ten sposób strzela sobie nie w jedno, ale w dwa kolana? Coś jest w tym naszym mieście nie tak. I pora to powiedzieć głośno.
Pora powiedzieć głośno, że ojciec Kamiennej Góry ma kłopot z menedżerką. (Nie z kobietą, lecz z zarządzaniem ludźmi, których pozatrudniał – przyp. red.) Nie wiedzieć czemu, gdy objął fotel z miejsca zaczął szukać pracowników poza miastem. To kwestia niskiej oceny intelektu kamiennogórzan czy wręcz wstydu?
Pytanie za milion dolarów: Jak CK nagłaśnia swoje imprezy plenerowe? Ojciec miasta nie zna jeszcze odpowiedzi. Czeka na informację od dyrektora w tej sprawie i powtarza historię o „stacjonarnym” sprzęcie nagłośnieniowym z unijnych pieniędzy, który nie może opuścić budynku Centrum. My też czekamy, bo to bardzo ciekawa kwestia, owiana już miejską legendą. Warta opisania faktami na łamach ID.
Rubikon został jednak przekroczony, a wyborcy, mieszkańcy naszego dumnego miasta, trzy razy stukną się w głowę, nim zdecydują, kto będzie jego ojcem przez kolejne lata.
Emilia Krzemińska
FOTO: Na wszelki wypadek władza wolała nie mieszać się z tłumem. Bezpieczniej czuła się za metalowymi barierami, na pagórku, pod namiotem

POLEMIKĘ burmistrza w odpowiedzi na powyższy tekst (ukazał się w papierowym ID 28/2022) przeczytacie jutro – czyli w czwartek 21 lipca – w ID.

Dodaj komentarz

Korzystając poniższego formularza możesz dodać komentarz.

− 7 = 1