Aktualności,  Kamienna Góra

Szpital wisi na włosku?

KAMIENNA GÓRA. Pracownicy Powiatowego Centrum Zdrowia, zaalarmowali nas, że szpital ma poważne kłopoty. – Widzimy, że placówka wisi na włosku i może nawet zostać zamknięta – mówią pracownicy PCZ. Proszą o anonimowość. Obawiają się, że stracą pracę. Według ich relacji, lecznica boryka się z ogromnym brakiem lekarzy na internie i pediatrii. – Problem jest poważny – przyznaje prezes PCZ Barbara Kosak. – Brakuje nam obsługi dyżurowej na dwóch oddziałach. Apeluję do lekarzy, którzy mogą nam pomóc, by zdecydowali się na współpracę z nami.

Jak mówią pracownicy PCZ, od dłuższego czasu nastroje w kamiennogórskim szpitalu są kiepskie.

– Brakuje pielęgniarek, ale przede wszystkim lekarzy na internie i pediatrii. Ci medycy, których mamy, obsadzają wszystkie dyżury. Są zmęczeni, przepracowani – relacjonuje załoga PCZ. – Oświadczyli, że tylko do końca maja będą pracowali w ten sposób. Potem nie wezmą już dyżurów.

Na ich miejsce nie ma chętnych. Według pracowników PCZ oznaczać może to nawet najgorszy scenariusz – zamknięcie kamiennogórskiej lecznicy.

– Jak nie będzie komu pracować, nie będzie interny ani pediatrii. Jak znikną te dwa oddziały, posypie się cała reszta – mówi pracownik z wieloletnim stażem w PCZ (personalia do wiadomości redakcji). – Nie będzie ani szpitala dla naszego powiatu, ani dla nas pracy.

Problem jest poważny

Niepewność pracowników PCZ potęguje brak informacji władz w tej sprawie.

– Nikt z nami, szarymi pracownikami, nie rozmawia – mówią. – Chcemy wiedzieć, co władze robią tej w sprawie, jakie są rokowania, jakie pomysły na przyszłość. Te informacje należą się także mieszkańcom, naszym pacjentom.

Barbara Kosak, prezes kamiennogórskiego PCZ, zapytana przez nas o sytuację szpitala nie kryje, że problem jest poważny.

– Brakuje nam obsady lekarskiej, przede wszystkim dyżurowej – mówi wprost szefowa PCZ. – Potrzebujemy na już ośmiu lekarzy dyżurujących na internę i tyle samo na pediatrię.

Prezes Kosak podkreśla, że z pracownikami na bieżąco komunikuje się osoba do tych zadań wyznaczona. Ona sama zaś każdego dnia szuka lekarzy, którzy pomogą szpitalowi wyjść z opresji.

– Codziennie dzwonię, pytam, proszę, by lekarze podjęli z nami współpracę, wzięli u nas dyżury – mówi Barbara Kosak. – W tych rozmowach nie dochodzimy nawet do kwestii pieniędzy. Chętnych na pracę na szpitalnych dyżurach po prostu nie ma.
Wielu lekarzy ma świadomość, że dyżur szpitalny to ciężki kawałek chleba i ogromna odpowiedzialność za wielu pacjentów, za decyzje, za nagłe przypadki. I to wszystko za nieoszałamiające pieniądze.

Prezes Kosak nie poddaje się jednak. Do połowy maja musi znaleźć obsadę. Prowadzi wciąż rozmowy z zarządami powiatu, województwa i urzędem marszałkowskim, u których szuka wsparcia w rozwiązaniu patowej sytuacji.

Problem wielu

Jak mówi wicestarosta Małgorzata Krzyszkowska, sytuacja kamiennogórskiego szpitala nie jest ewenementem w województwie. Z podobną mierzą się inne placówki w regionie. Pewna grupa lekarzy zakończyła swoją pracę zawodową, a na ich miejsce nie ma nowej kadry. Brakuje na dolnośląskim rynku internistów. Lekarze z POZ-tów nie są zainteresowani podjęciem dyżurów w szpitalu, a próby ściągnięcia do Kamiennej Góry lekarzy np. z regionu kończą się póki co niepowodzeniem. Takie powiaty jak kamiennogórski nie są w stanie zapewnić im ani mieszkań, ani wynagrodzeń, które oferują prywatne lecznice. Potrzebne są systemowe rozwiązania.

– Nie ustajemy jednak w poszukiwaniach, tak samo jak prezes PCZ. Robimy wszystko, by sytuację unormować – mówi Małgorzata Krzyszkowska.
– Maj będzie w tej sprawie przełomowy. Na pewno o wypracowanym planie poinformujemy mieszkańców.

Jakie rokowania?

Pytana o to prezes Barbara Kosak mówi, że nie rozważa w tej chwili najczarniejszego scenariusza, lecz skupia się na działaniu.

– Apeluję do lekarzy, szczególnie internistów z POZ, by pomogli – mówi szefowa PCZ.

– Wierzę, że szpital utrzymamy. Nie biorę innej opcji pod uwagę – dodaje wicestarosta Małgorzata Krzyszkowska.

Wierzyć w to pozostaje także mieszkańcom. Brak szpitala w naszym powiecie oznaczałby dla nich poważne kłopoty z dostępnością do leczenia. Szpitale w Wałbrzychu i Jeleniej Górze ledwo radzą sobie z obsługą mieszkańców swojego regionu.

Dodaj komentarz

Korzystając poniższego formularza możesz dodać komentarz.

− 4 = 6